niedziela, 22 marca 2020

Szkockie oświecenie, cz.1 - czas i miejsce.



Dnia 8 stycznia 1697 r., gdzieś pomiędzy 14:00 a 16:00, osiemnastoletni student, Thomas Aikenhead, został w Edynburgu stracony przez powieszenie. Uznano, że jest winny bardzo poważnej zbrodni: wcześniejszego roku kilkakrotnie oświadczył swoim kolegom, że doktryny chrześcijańskiej teologii to „rapsodie fatalnie zmyślonych nonsensów”. Jego „koledzy” przyznali przed sądem, że wielokrotnie słyszeli jak określał on o Chrystusa jako o „oszusta”, odrzucał Trójcę Świętą, boską naturę Chrystusa oraz zbawienie. Później Aikenhead wyrzekł się tych twierdzeń, tłumacząc, że pozostawał pod wpływem ateistycznych traktatów, ale nikt nie wziął go w obronę. Na szafocie wyznał, że doszedł do wniosku, iż wszelkie prawa, regulacje moralne, są dziełem rządów i ludzi. Kojarzy się to mocno z mającym się wkrótce pojawić antychrześcijańskim nurtem francuskiego oświecenia, konkretnie z pełnymi łagodnego sarkazmu pismami Woltera. Samo stwierdzenie, że to ludzie stoją za sformułowaniem norm moralnych, stało się później jednym z głównych haseł rewolucji amerykańskiej. Takie odważne tezy antycypują też brytyjski liberalizm i nowoczesny świat, w którym dziś żyjemy.


Egzekucja Aikenheada miała - jak wyrzut sumienia - prześladować całe stulecie, które nastąpiło później. Zaledwie 60 lat po tym wydarzeniu edynburski kler usiłował ekskomunikować Davida Hume'a, szkockiego filozofa i wolnomyśliciela. Hume – prawdopodobnie najbardziej konsekwentny sceptyk w dziejach europejskiej filozofii, uważał, że religia jest obrazem tego, jak działa ludzki umysł i (doszedł do wniosku) jest raczej przejawem myślenia życzeniowego,  niż obrazem tego, jak działa Wszechświat. Podobnie jak wielu innych wykształconych Szkotów jego czasów, odwoływał się do nauk Kopernika, Bacona, Galileusza, Keplera, Boyle'a i Newtona. Wierzył w potęgę eksperymentu i nie znosił przesądów. W Edynburgu przez niektórych był uwielbiany, przez innych znienawidzony. Wracając do kwestii burzliwej rozprawy w jego sprawie - pomysł ekskomuniki upadł stosunkiem głosów 50:17. George Anderson, główny prześladowca Hume'a, zmarł kilka miesięcy później i możemy to wydarzenie uznać za symboliczny kres ery dominacji kleru w Szkocji.

Imponująca bryła osadzonego na skale edynburskiego zamku.


W latach, które upłynęły pomiędzy tymi dwoma procesami, Edynburg przekształcił się z państwa niemal teokratycznego w ośrodek prawdziwie kosmopolityczny. Uznanie opinii publicznej zdobywały nie tylko postacie pokroju Hume'a, Adama Smitha czy Jamesa Bosswella, ale także wielu mniej dzisiaj pamiętanych. Za prawdziwą krynicę uchodził Francis Hutcheson, prawdziwy ojciec szkockiego oświecenia, który w latach 1729 – 1746 był głową katedry filozofii moralnej na uniwersytecie w Glasgow. Był częstym gościem w Edynburgu, gdzie nauczał Adama Smitha i zachęcał do twórczości młodego Hume'a. Zawsze był podejrzliwy w stosunku do metafizyki i wszelkich stwierdzeń nieopartych na obserwacji i doświadczeniu. Empiryzm oraz metoda indukcyjna stały się najważniejszymi zasadami szkockiego oświecenia. Przestrzeń, czas, masa, ruch, siła –okazało się, że te zjawiska mogły zostać poznane za pomocą metod, które były bezużyteczne w stosunku do takich metafizycznych doktryn jak „boski cel” czy „przyczyna ostateczna”.

Intelektualne zerwanie z przeszłością było drastyczne i zdawało się nieodwracalne. W 1770 r. James Hutton, rolnik – eksperymentalista i właściciel wytwórni amoniaku, zaczął dłubać w dziwnie ukształtowanych warstwach geologicznych na Salisbury Crags – nieregularnych formacjach skalnych w centrum Edynburga. Zauważył coś niezwykłego – skamieniałe pozostałości po rybach. Doszedł do wniosku, że aktywność wulkaniczna musiała podnieść tę masę skalną z morskiego dna. W 1785 r. wygłosił wykład przed Edynburskim Towarzystwem Królewskim, w którym wygłosił niezwykłe zdanie: „Z punktu widzenia doświadczenia ludzkiego, ten świat nie ma ani początku, ani końca”. Beznamiętnie odrzucając biblijne opowieści o stworzeniu, opublikował książkę pt „Teoria Ziemi”, która dała podwaliny nowoczesnej geologii. Krótko przed rewelacjami Huttona, w 1769 r. James Watt przebudował silnik parowy. Współcześni naukowcy upatrują w 18 – wiecznej Szkocji początków tak wielu dziedzin jak psychologia, antropologia, nauki o ziemi czy teorie społeczeństwa obywatelskiego i liberalnej edukacji.


Arthur's Seat - w centrum Edynburga wyrasta pozostałość
 po wygasłym wulkanie, który zainspirował Huttona do badań
geologicznych.


W ten sposób Szkoci, obok Francuzów , stanęli w czołówce narodów rozwijających myśl oświeceniową. Koniecznie trzeba jednak podkreślić, że stanowili grupę wyjątkową i znacząco różnili się od filozofów francuskich. W 1998 r. pojawiła się obszerna praca pt. „Socjologia filozofii”. Jej autor, Randall Collins, przyjrzał się przełomowym momentom w historii filozofii i strukturze oddziaływania, promieniowania myśli. Typowe okazały się schematy w których wąska grupa myślicieli (3-4 osoby) zajmowała pozycję centralną, kultywując jednocześnie związki z innymi filozofami czy studentami, którzy jednak znajdowali się zdecydowanie na uboczu. Tak np. krąg wokół Diderota i d'Alemberta charakteryzowała błyskotliwa ekskluzywność, filozofów niemieckich (Fichte, bracia Schelling, Hegel) nawet pewna surowość i bezwzględność, a wokół egzystencjalistów w powojennym Paryżu powstała świadomie wywołana atmosfera czaru i splendoru. Szkoci zaś, wprawdzie często nie zgadzali się ze sobą, ale brakowało u nich tendencji do przesadnej kłótliwości i moralnego dramatyzowania.

Hutcheson, Hume, Smith, Adam Ferguson i Thomas Reid byli powszechnie znanymi osobistościami, ale żadnego z nich nie otaczała atmosfera kultu (jak np. w przypadku Hegla, Marksa, Emersona, Wittgensteina, Sartre'a czy Foucault). Szkoci w zadziwiającym stopniu potrafili wzajemnie wspierać swoje projekty i publikacje, o których debatowali w klubach wypełnionych także amatorami (piszącymi wiersze lekarzami, czy prawnikami zainteresowanymi nauką) albo w zadymionych tawernach Edynburga. Cała ta grupa była czymś w rodzaju nieco bardziej erudycyjnego Dickensowskiego Klubu Pickwika.

Oświeceniowi Szkoci byli jednocześnie konserwatystami i radykałami. Cenili sobie spokój, jaki niósł ład społeczny, jednocześnie ciążąc w kierunku intelektualnej rewolucji, aby odkryć jak działa ludzki umysł, czym jest moralność i jak funkcjonujemy w społeczeństwie. Religijny ferwor 17 wieku (w tym egzekucja lekkomyślnego studenta) budził w nich obrzydzenie. Nie wyobrażali sobie społeczeństwa bez religii, ale dążyli do wyeliminowania Boga z pola badań naukowych, życia politycznego i społecznego. Chcieli też „znaturalizować” moralność poprzez wykazanie, że jej źródłem są inne zjawiska niż „boskie objawienie” i strach przed wiecznym potępieniem.

Jednak ta ich teoria moralności od samego początku musiała rywalizować z inną wykładnią, przyjętą przez Thomasa Hobbesa. W opublikowanym w 1651 r. dziele „Lewiatan” ten filozof w sposób mechanistyczny przyglądał się ludzkiemu zachowaniu i doszedł do wniosku, że człowiek to istota z natury amoralna, reagująca pozytywnie na bodźce zaspokajające jego własne interesy i tylko dlatego nazywająca je „dobrem”. Według Hobbesa tylko istnienie jakiegoś centralnego, wszechmocnego autorytetu powstrzymuje ludzi przed rzuceniem się sobie do gardeł. Książę de La Rochefoucauld w swoich „Maksymach” w bardziej błyskotliwy i dowcipny sposób również szedł tym tropem: według niego, gdy robimy coś dobrego to jedynie po to, by połechtać własną próżność albo oczekując, że beneficjent nam się odwdzięczy. Jednak Szkotów odrzucał ten modny cynizm i byli zdecydowani dowieść, że cnota jest ugruntowaną częścią ludzkiej natury.

Jak jednak ten nowoczesny sposób myślenia mógł pojawić się w miejscu zdawałoby się tak zacofanym, jak Edynburg przełomu 17 i 18 wieku? W 1700 r. nad panoramą miasta górowały liczne wieże kościołów i oczywiście stary zamek, zwracała też uwagę wyjątkowo szeroka i długa centralna ulica. Otoczona murami na wzgórzu, u którego stóp znajdowało się jezioro, stolica Szkocji była pięknym miastem, ale brudnym i biednym, dusznym, ciasnym i śmierdzącym. W nocy mieszkańcy wyrzucali nieczystości na ulice, a w dzień nad miastem unosiła się chmura smogu, przez co Edynburg (nieco pieszczotliwie) nazywano „Starym Kopciuchem”. Codzienna dieta była uboga i mogła prowadzić do alkoholizmu (ryba, polewka, mleko, jarmuż i ogromne ilości warzonego w domu piwa). Dosłownie wszyscy, nie wyłączając dzieci opijali się whiskey, tanim winem, rumem i piwem. W połowie stulecia 600 karczm obsługiwało miasto liczące 40 tys. ludzi. Brakowało budynków użyteczności publicznej, więc większość posiedzeń w sprawach cywilno – prawnych odbywała się w knajpach.
Jednocześnie religijny fanatyzm nie pozwalał normalnie żyć obywatelom Edynburga. Doszło do tego, że jeszcze w 1719 operowała w mieście specjalna „policja religijna”, która w niedzielę wyłapywała ludzi „bez celu” szwendających się po parkach, ulicach czy w tawernach i siłą spędzała ich na niedzielne msze. Oporni podlegali karze. W rzeczy samej, w początkach 17 wieku Edynburg wyglądał i cuchnął niczym średniowieczne miasto.
A jednak działały drukarnie i uniwersytet. Szkoccy protestanci, pomimo tego, że tak bardzo ingerowali w życie obywateli i zwalczali wszelkie przejawy indywidualizmu, kładli nacisk na propagowanie umiejętności czytania i pisania wśród wiernych. Doktryna zakładała obowiązek czytania Biblii w języku narodowym. Każde zgromadzenie wiernych miało własną szkołę, było wielu ludzi świetnie wykształconych. Szkocja utrzymywała od dawna więzi z uniwersytetami w Holandii i Francji, uczeni powracający z Leiden czy z Sorbony byli na bieżąco z nurtami intelektualnymi, które właśnie wykluwały się na kontynencie. Cambridge czy Oxford w owym czasie nie mogły pochwalić się takimi koneksjami.
Związek Szkocji i Anglii pełen był dwuznaczności, napięć i nieporozumień, ale koniec końców dla Szkocji oznaczał znaczną poprawę sytuacji ekonomicznej. Polityczna unia obu krajów z 1707 r. dała Szkocji dostęp do światowych rynków zdominowanych przez Imperium Brytyjskie. W połowie 18 wieku Edynburg wzbogacił się na handlu zagranicznym. Port w Leith wypełniony był statkami, a miejscowe spółki produkowały artykuły żelazne, cukier, szkło czy liny. Rodząca się klasa kupców, fabrykantów, bankierów i prawników oraz ich potrzeby wymusiły radykalną przebudowę. W latach 50 -tych 18 wieku rozpoczęto budowę Nowego Miasta, z eleganckimi domami, salami balowymi i symetrycznie wytyczonymi placami.


Przykład domu nowoczesnego mieszczanina (Edynburg, II poł.XVIII w.)

Edynburg, Nowe Miasto - balkon na fasadzie mieszczańskiego domu.
Edynburg, Nowe Miasto - detal kraty otaczającej lico budynku.

Edynburg, Nowe Miasto - elegancka, klasycyzująca
sztukateria na fasadzie budynku.

tekst niniejszego posta jest swobodnym tłumaczeniem artykułu Davida Denby'ego pt "Northern lights" , opublikowanego w "New Yorker", October 4, 2004.

Zdjęcia autora bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkockie oświecenie, cz.2 - filozofowie.

We wczesnym okresie swojej kariery Hume poświęcił kwestii cudów rozdział w swoim dziele „Badania dotyczące ludzkiego rozumu”. Można by prz...